czwartek, 31 maja 2012

tattoo

Chciałabym wam pokazać mój pierwszy tatuaż. 
Mam go od półtorej tygodnia, zrobiłam go 22 maja. Zrobiłam sobie taki mały prezent z okazji zakończenia liceum i pomyślnie zdanej matury :) 

O tatuażu myślałam już jakieś dwa lata temu, ale niestety byłam niepełnoletnia, a rodzice na pewno, by się nie zgodzili, dlatego poczekałam do odpowiedniego momentu, jakim okazał koniec pewnego rozdziału w moim życiu.
Wiele czytałam na temat tatuażu, przygotowywałam się psychicznie na zrobienie go, zastanawiałam się, jaki wzór wybrać, w którym miejscu go zrobić żeby w przyszłym dorosłym życiu mi nie przeszkadzał i nie "odstraszał".
Czytałam za i przeciw, opinie ludzi, a także o tym, jaki ból towarzyszy nam przy tatuowaniu. 

Na początku chciałam pójść zrobić go z chłopakiem, bądź przyjaciółką, bo pisano, że jest raźniej i nie sterujemy się tak bardzo. Jednak ja postanowiłam pójść sama. Nie chciałam by bliskie osoby cierpiały patrząc jak wykrzywiam się i cierpię z bólu. Gdy weszłam do studia byłam nastawiona na to, że będę tatuowana za tydzień może dwa, a tu jednak okazało się, ze akurat zwolnił się termin i mogę jeszcze w tym dniu zrobić sobie tatuaż. Zgodziłam się na to, ponieważ wiedziałam, że im dłużej będę zwlekać to na pewno nie zrobię sobie tego tatuażu. 
Raz - nie byłam stosownie ubrana musiałam lecieć do sklepu kupić odpowiedni strój jakieś spodenki i bluzkę, nie chciałam tam świecić gołą pupą w skąpej sukience. Dwa - byłam mega głodna i musiałam szybko wpaść do KFC na B-smart'a. Trzy - jednak nie byłam na tyle przygotowana i stresowałam się niemiłosiernie.
Gdy zrobiłam już wszystko wróciłam do studia i co chwilę sięgałam po wodę z nerwów. W końcu po 15min podszedł do mnie wysoki przystojny chłopak. Miał na imię Bartek i to on mnie tatuował. Zagadał powiedział, że oddaje się w dobre ręce i nie mam się, czym stresować. Poszłam z nim wydrukować wzór. Po chwili zaczął rysować, przygotowywać stanowisko i w końcu mnie zawołał. Nogi miałam jak z waty, myślałam ze tam zwymiotuje. Położyłam się na fotelu, zacisnęłam pięści, zęby i byłam prawie gotowa, prawie, bo gdy usłyszałam to "bzyczenie" maszynki do tatuowania zwątpiłam i wtedy pomyślałam o bólu i o tym, że robię coś, co będzie mi towarzyszyć przez całe życie. Jednak powiedziałam, że jestem gotowa i zaczęło się. Wybrałam bolesne miejsce, gdzie skóra jest cienka - żebra. Ból  był do zniesienia, śmiałam się podczas tatuowania, gdy Bartek robił elementy znajdujące się na żebrach wtedy przez całe ciało przechodziły wibracje, było to dziwne uczucie, ale nie bolało tak bardzo. Po 30min tatuaż był gotowy:) Bartek tłumaczył mi jak w pierwszych dniach dbać o tatuaż zapłaciłam i wyszłam. 

Teraz tatuaż się zagoił, naskórek się odbudowuje i już niedługo będzie wyglądać tak jak powinien:) Fakt, że przez pierwszy tydzień było ciężko, musiałam do 4 godziny zmieniać opatrunek, myć tatuaż wodą z mydłem, smarować kremem, gdy powstał strup i potem odpadł miejsce gdzie mam tatuaż zaczęło mnie niemiłosiernie swędzieć i do dziś swędzi, ale już mniej, ale jest to normalny proces w gojeniu się tatuażu wiec trzeba to wytrzymać:) 

Wiem nie wszystkim będzie się chciało czytać to, ale warto, jeśli chce się kiedyś zrobić tatuaż i przekonać się, że to nie jest jednak takie straszne, ani że jest to nieprzemyślana decyzja! 

A o to mój tatuaż: 



 "INFINITY LOVE"

Dodaje jeszcze piosenkę, która towarzyszyła mi podczas tatuowania :)




3 komentarze:

  1. Świetny tatuaż. Bolało? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana ! ;O
    nie wierze w to co widzę! Czemu nie mówilaś ,że założyłaś bloga ;*
    Piękny ten tatuaż ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo kreatywny blog, popieram takich ludzi. Zawsze zapraszam do siebie
    BLOG O PROJEKTOWANIU itp... http://www.zapalov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń